Spotkanie Redakcji w co drugi poniedziałek o 20:00
Twoja opinia w Google

poniedziałek, 13 lutego 2023

Rzetelność przygotowywania się. Psychomity i neurobzdury

Staramy się, aby każde spotkanie, sesja, artykuł były rzetelnie przygotowane. Dokładamy starań, by każdy fakt, cytat i liczba były dobrze udokumentowane. Sama sesja pozbawiona jest jakichkolwiek partykularnych interesów. Przygotowujemy je z należytą rzetelnością chcąc przyciągać osoby zainteresowane własnym rozwojem, szukające wsparcia w odzyskaniu pewności siebie i byciu umiejętnym komunikatorem. W tym artykule skupię się na dwóch obszarach rzetelności. Pierwszy to poleganie na źródłach przy przygotowywaniu się, a drugi wykorzystywanie koncepcji z dziedziny psychologii w obszarze uczenia się i motywacji. Spróbuję tym samym ukazać wybrane kryteria rzetelnej oceny źródeł, z których korzystamy na spotkaniach oraz wskazać kilka mitów w obszarze psychologii, funkcjonujących w szeroko pojmowanej edukacji (Monika Szczygieł i Krzysztof Cipora 2014, s. 53).

Rzetelność w atmosferze smogu informacyjnego

Przeciążenie informacjami, albo wręcz istny „smog informacyjny” wywołuje niepokój, który można porównać do niepokoju wynikającego z informacji niekompletnej, a zwłaszcza fałszywej. Ów „niepokój informacyjny” to przepaść między napływającymi doniesieniami a naszą wiedzą  (Hinchberger 2004, s. 27). Toniemy jakby w „tłumie”, odczuwamy samotność w całej „masie ludzi”. To „eksplozja informacji”, choć żeby być bardziej ścisłym raczej — „eksplozja danych”. Rozgoryczeni mogą to nazwać „eksplozją dezinformacji”. Jaka część obiegowych informacji stanowią pseudoinformacje? Żeby się o tym przekonać trzeba użyć „filtru”. Czyli czego?

Dziękujemy: Quang Nguyen Vinh
Czy można ufać informacjom?

Pomimo „potopu” informacji prasowych i popularnonaukowych, należy się przyjrzeć zjawisku jak najbardziej „zdroworozsądkowo”. Czy istnieją powody do obaw? Niewątpliwie. Sponsorzy domów medialnych i wydawniczych muszą się liczyć z interesariuszami. Media sponsorowane przez rządy starają się skłonić obywateli do poparcia swoich projektów. Do tego dochodzi reklama i tzw. „bańka informacyjna”, pojęcia raczej dobrze nam znane. Jeśli dodamy do tego wybiórczość, błędy i zwyczajną nieuczciwość odpowiedzialnych za podaż informacji — można mieć powody do obaw.  

Posługuj się „filtrami” do wyszukiwania informacji

Odwaga, rozwaga i otwarty umysł to podstawowe narzędzia do przefiltrowania informacji. Jak je użyć?

  1. Sprawdź autora i źródło. Sprawdzone informacje mają autora. Czy pochodzi on z dobrze poinformowanej organizacji czy raczej goni za sensacją i manipuluje faktami? Kto finansuje tego autora? Brak danych o wydawcach czy fundatorach opublikowanych treści powinna zapalić ci „czerwoną lampkę”. 
  2. Obiektywizm. Czy informacje są ważne i pilne? Jeśli tak, to czy zostały przedstawione w wyważony sposób? Czy ukazują tylko jeden punkt widzenia? Czy opierają się na jednym, jedynym źródle? Czy autorowi znana jest krytyka jego koncepcji? 
  3. Ton. Czy źródło utrzymane jest w agresywnym tonie? Czy jego celem jest atak? Czy treści są ukazane w złośliwym, apodyktycznym, sarkastycznym stylu?
  4. Aktualność. Choć niektóre koncepcje z dziedziny pedagogiki mogą być aktualne przez dziesięciolecia, dane dotyczące ekonomii mają krótki żywot. To co 20 lat temu intrygowało, dziś nie wzbudza zainteresowania. Warto upewnić się, czy dysponuje się aktualnymi danymi. 
  5. Kontekst i spójność. Czasem publikowane dane, ale w kontekście jakiegoś dziejącego się właśnie dramatu, wyglądają inaczej, niż w oderwaniu od kontekstu. Czy w innych źródłach znajduje się potwierdzenie tych informacji, czy raczej widać sporą rozbieżność?

Chroń się przed dezinformacją

Teraz to, na co przygotowałem was tytułem artykułu. Pseudonauka w edukacji dobrze się zadomowiła. Bycie pracownikiem systemu edukacji niczego jeszcze nie gwarantuje, a w szczególności nie gwarantuje rzetelności w posługiwaniu się danymi. Jak dowodzą badania Uniwersytetu Jagiellońskiego tzw.  „innowacyjne” metody kształcenia (niejednokrotnie mające z rzetelną wiedzą niewiele wspólnego) promowane w popularnonaukowej literaturze stanowią podstawę szkoleń dla nauczycieli i programów kształcenia. To kto jak nie coachowie i nauczyciele — powinni być najrzetelniej poinformowani? Wszystko sprowadza się do ww. „filtru”, a w dalszej perspektywie do profesjonalizowania warsztatu metodologicznego. 

Weźmy tylko pod lupę narzędzia diagnozy zdolności, umiejętności, stylów uczenia się itd. Nauczyciele, coachowie i trenerzy często są przekonani, że tego typu „psychotesty” są użyteczne i wykorzystują je w swojej pracy. Co ciekawe psycho- i neuromity kuszą prostotą i pewnością proponowanego wyjaśnienia bardzo złożonych zjawisk, oferując proste rozwiązania poważnych problemów. Są „niezawodne”, „oparte na wynikach najnowszych badań”, a etykieta „amerykańskich naukowców” stanowi podstawę sukcesu ich popytu. 

Przykłady psycho- i neuromitów 

Tropieniem psychomitów zajmuje się m.in. wspomniany już wyżej K. Cipora. Warto zapoznać się także z wykładem zaproszonej w 2020 r. na 4. Śląski Festiwal Nauki V. Simms. W linku https://youtube.com/playlist?list=PL6Vy4jKZJFyM0-E9qzcmkk_KNvXfGOSvA będę katalogował różne neurobzdury i nauromity itp. Myślę, że obudziłem twój apetyt i zaostrzyłam oraz że podsuniesz mi kolejne wideo na ten temat, jeśli takowe się pojawi. Przyrzekam uzupełniać tę listę, dla tych co chcą głębiej wniknąć w temat. Teraz przytoczę dwa z takich mitów, z naczelnym, chyba najbardziej popularnym tzn. że „uczniowie uczą się najlepiej, gdy style nauczania są dopasowane do ich stylu uczenia się” (Lagorio i Prell 2018). 

Mowa tu o stylu nauki: wizualny, słuchowy, kinestytyk i mieszany czyli VAK (z ang. visual, auditory, kinesthetic) lub jak to przearanżował N.D. Fleming wzrokowiec, słuchowiec, czytanie/pisanie i kinestetyk (z ang. VARK). „Prostota i intuicyjna użyteczność modelu VAK przyczyniły się do jego niesłabnącej popularności wśród nauczycieli i trenerów” – czytam na stronie pewnej uznanej placówki edukacyjnej. Czym wyższe kwalifikacje, tym wg V. Simms — udowodniona wyższa wiara w prawdziwość tych twierdzeń. Jak się zapewne już domyślasz – w wysokojakościowych badaniach nad metodami uczenia dzieci nie wykazano znaczących różnic pomiędzy zastosowanymi metodami a efektami. Jeśli sam natknąłeś się na jakiś ofertę „super szybkiej nauki czegośtam” — ofertę opartą na tej metodzie i kosztuje ona 6999zł, to... mamy spory problem.

Inną eksploatowaną w szczególności przez placówki kursowe metodą jest teoria inteligencji wielorakich (z ang. Multiple Intelligences, MI). W ofertach tych placówek daje się jednoznacznie wyczuć, że o ile konkurencja przygotowuje ofertę pod „inteligencję językową” i „matematyczno-logiczną”, to „my” — odwołujemy się do dominującej u ciebie i wskazanej dzięki testom twojej dominującej inteligencji. Problem w tym, że… „nie ma takich testów”. Wiara w istnienie „inteligencji wielorakich” opiera się również na innym micie, że testy IQ mierzą walory intelektualne, a nie przestrzenne czy inne wąskie zdolności. To niestety także nieprawda. Współczesne testy mierzą różne specyficzne umiejętności. 

Istnieje szeroki konsensus co do idei, że inteligencja to byt pojedynczy, który można mierzyć z dość dużą dokładnością. Różne zdolności umysłowe są rozumiane jako aspekty jednej podstawowej cechy zwanej „ogólną inteligencją” (Traub 1998, s. 20). Krytyczny przegląd teorii MI dowodzi, że istnieje niewiele dowodów empirycznych na jej poparcie, choć o jej zastosowaniach w edukacji napisano setki książek. 

Tutaj dochodzimy do sedna problemu z teorią inteligencji wielorakich i to problemu na wskroś praktycznego. To podłoże metodyczne różnych trenerów, szkół i placówek. Jak donosi J. Traub, „Gardner zaczął wypowiadać się przeciwko niektórym z bardziej ekstremalnych zastosowań swojej teorii, (…). Kiedy pokazałem Gardnerowi kopie niektórych ćwiczeń [opartych na  MI – uwaga moja], dokładnie je przeanalizował, zmarszczył brwi i powiedział: „Jedyną odpowiedzią, którą mogę na to odpowiedzieć, jest: z pewnością nie chciałbym być w szkole, w której spędzano dużo czasu na robieniu tych rzeczy” (Traub 1998, s. 23). 

Coaching oparty na dowodach

Nie zrozum mnie źle  – nie chce cię zniechęcić do poddawania refleksji tematów, które cię interesują, ale wymagają solidnego ‘researchu’. Nie twierdzę, że każde wypowiedz, prezentacja, każdy slajd musi mieć kilku wierszową bibliografię. Bibliografia może być tylko „na życzenie”. Twierdzę jedynie, że ma ‘być’ i to dobrej jakości.  Chcę cię tym artykułem zachęcić, abyś sprawdzał, mówił, pisał i 'siał' prawdę, prosto, autentycznie i z pasją. Oraz ujawnił tym, którzy tego zażądają ogrom pracy, jaką wykonałeś przy analizie źródeł. Tyle.

Bibliografia

  1. Hinchberger, Bill (2004): Clearing the Data Smog. w: International Trade Forum, s. 27–28.
  2. Lagorio, Carla H.; Prell, Amber H. (2018): Undergraduate Students’ Belief in the 50 Greatest Myths of Popular Psychology. University of Wisconsin-Madison (Student Research Day).
  3. Szczygieł M.; Cipora K. (2014): Fałszywe przekonania na temat działania mózgu i zjawisk psychicznych, czyli neuromity i psychomity w edukacji. w: Edukacja (2), s. 53–56.
  4. Traub, J. (1998): Multiple intelligence disorder. Traub, J. w: The New Republic 219, s. 20–23.


0 komentarzy:

Prześlij komentarz

Wskaż błąd lub skomentuj